
| Strona główna Galeria zdjęć 1 Galeria zdjęć 2 O Górach Świętokrzyskich Legendy świętokrzyskie |
|
Góry Świętokrzyskie. Kraina, z którą związani byli m.in. Stefan Żeromski, Henryk Sienkiewicz, Stanisław
Staszic, Gustaw Herling-Grudziński. Kraina, gdzie rozpoczęła się historia wytopu żelaza na ziemiach polskich;
kraina, gdzie pielgrzymowali królowie; kraina Puszczy Jodłowej i gołoborzy; to wreszcie kraina, gdzie podobno można spotkać
czarownice na miotłach ;-) Nowa Słupia - Święty Krzyż - Łysica - Święta Katarzyna
Wycieczkę rozpoczynamy (ja i mój siostrzeniec Michał) na dworcu PKP
w Radomiu. Jedziemy pociągiem osobowym do Kielc (odjazd z Radomia o 6.36), tam przesiadka na autobus PKS (można
też pojechać busem) i tuż przed 10 jesteśmy w
Nowej Słupii. Ta duża gminna wieś
(a może małe miasteczko :-) jest mi szczególnie bliskie, ponieważ to miejsce urodzenia moich rodziców. Nowa Słupia
(fot.) posiadała
zresztą prawa miejskie do roku 1869, kiedy za pomoc okazywaną powtańcom styczniowym, zostały jej odebrane przez Rosjan.
Ta stara miejscowość (wymieniona w źródłach pisanych już w 1269 roku jako wieś Słupia) słynie przede wszystkim
z Dymarek Świętokrzyskich. To coroczna impreza,
która pokazuje procesy wytopu żelaza używane na przełomie II i III wieku naszej ery. Początki osadnictwa na tym terenie wiążą
się właśnie z rozwojem hutnictwa żelaza. Przed rokiem 1351 opaci z klasztoru na Świętym Krzyżu założyli miasto, któremu
Władysław Jagiełło nadał prawo cotygodniowych targów. Miasto rozwinęło się obsługując pielgrzymów zmierzających do klasztoru.
W 1656 roku miasto zostało zniszczone przez wojska Rakoczego. Idziemy w kierunku wejścia do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, mijamy kamienną figurę klęczącego mężczyzny, zwaną Pielgrzymem, który według legendy idzie na Święty Krzyż z prędkością ziarnka piasku na rok. Podobno to węgierski książę Emeryk, który został zamieniony w kamień po tym, jak oznajmił, że klasztorne dzwony witają go jako świętego. Kiedy dojdzie nastąpi koniec świata. No, na szczęście ma jeszcze spory kawałek na szczyt ;-) W bramie kupujemy bilet wstępu do Parku Narodowego (drogo - 5 zł normalny). Idziemy niebiesko wyznakowanym szlakiem, zwanym Drogą Królewską (fot.). Nazwa wzięła się od dawnej ścieżki, którą pielgrzymi przybywali do relikwii Krzyża Świętego. Byli to także królowie np. Władysław Jagiełło i stąd nazwa szlaku. Przed schronem turystycznym można skręcić w lewo i po kilkudziesięciu metrach dochodzimy do starego buka, zwanego bukiem Jagiełły (fot.). Wiek drzewa szacuje się na ponad 300 lat, choć legendy mówią o 600. Na granicy lasu znajduje się grota Matki Boskiej, ślady po kamiennym kopcu wzniesionym na cześć księcia Adama Czartoryskiego oraz drewniana kapliczka "Dąbrówki", powstała w miejscu, gdzie według legendy stała romańska rotunda, pierwsza chrześcijańska świątynia na Łysej Górze.
Droga w kilkanaście minut doprowadzi nas na szczyt
Świętego Krzyża
(595 m npm), drugiego pod względem wysokości szczytu Gór Świętokrzyskich. Miejsce to już w czasach pogańskich było miejscem kultu
różnych bóstw związanych z siłami przyrody (Śwista, Pośwista i Pogody). Pozostałością po tych czasach jest kamienny wał kultowy
zachowany na długości 1500 m, który kiedyś opasywał szczyt. Na szczycie znajduje się słynne opactwo Benedyktynów
ufundowane przez Bolesława Krzywoustego. Dokładna data powstania klasztoru nie jest jednak znana i od
dawna stanowi przedmiot sporu. Benedyktyńska tradycja przypisuje fundację klasztoru Bolesławowi Chrobremu (Jan Długosz podaje
tu datę 1006 roku). Najstarsze wzmianki o klasztorze pochodzą z XIII-wiecznej Kroniki Wielkopolskiej. W połowie XII wieku
Benedyktyni z Węgier sprowadzili tu relikwie Krzyża Świętego, skąd wzięła się nazwa całego regionu. Na teren klasztoru wchodzimy
przez bramę zbudowaną w stylu późno barokowym, pochodzącą z XVII wieku. Rozkwit klasztoru przypada na czasy Jagiellonów, którzy pielgrzymowali
do klasztoru i składali liczne ofiary. Klasztor cieszył się dużą popularnością wśród koronowanych głów. Bywali tu Władysław
Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Jan Olbracht, Zygmunt Stary z królową Boną, Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz i
Michał Korybut Wiśniowiecki. W XVI w. najazdy tatarskie zniszczyły opactwo, a w 1777 roku spalił się cały kościół i część
zabudowań klasztornych. Odbudowała trwała wiele lat i dopiero w roku 1806 kościół został konsekrowany. W roku 1819 opactwo
zostało rozwiązane. W 1844 roku władze carskie utworzyły tu więzienie o zaostrzonym rygorze. Dziś, od roku 1936, klasztorem opiekują
się Misjonarze Oblaci. Od klasztoru idziemy w kierunku wieży przekaźnika RTV, która niestety dominuje nad okolicą i zdecydowanie do niej nie pasuje. Za wieżą znajduje się punkt widokowy, skąd możemy podziwiać gołoborze (fot.). Stąd, już do końca wycieczki będziemy szli szlakiem czerwonym głównym pasmem Gór Świetokrzyskich, Łysogórami. Asfaltowa, kręta i dość stroma droga prowadzi w dół. Mijamy Pomnik Katyński (fot.) i idziemy w kierunku widocznego skraju lasu (uwaga na znaki!). Teraz czeka nas długa wycieczka skrajem Puszczy Jodłowej (fot.). W okolicach wsi Kakonin (nazwa wsi podobno pochodzi od imienia zbója, zwanego Kakiem) wychodzimy na kilkanaście minut z lasu i idziemy asfaltową drogą. Obok sklepu ponownie wkraczamy do Puszczy, ale tym razem wchodzimy w głąb lasu. Kiedy do szczytu Łysicy pozostanie jeszcze około 3 km, dochodzimy do kapliczki Św. Mikołaja (fot.), która kiedyś miała strzec ludzi przed dzikimi zwierzętami. Wystawiona przez miejscową ludność w roku 1876, po spaleniu została odbudowana w roku 1996. Dziś cała pokryta wydrapanymi napisami, sprawia dość przygnębiające wrażenie.
Teraz już tylko kilka chwil i jesteśmy na wierzchołku Łysicy (612 m npm), która jest najwyższym szczytem Gór
Świętokrzyskich. Sam wierzchołek pokryty jest lasem, znajduje się na nim krzyż ustawiony w roku 1930. Dla ochrony przyrody
został tu utworzony rezerwat ścisły o powierzchni 1186 ha, który chroni drzewostany jodłowe i bukowo-jodłowe. Znajdują się tutaj
charakterystyczne dla tych gór gołoborza
(fot.),
czyli nieporośnięte lasem rumowiska skalne. Sama nazwa oznacza po prostu miejsce gołe od boru i pochodzi od okolicznej ludności.
Według legend, rumowiska te powstały dzięki diabłom z Łysej Góry, gdzie odprawiane były sabaty czarownic. Schodzimy z Łysicy i
po kilkudziesięciu minutach dochodzimy do źródełka i drewnianej kaplicy Św. Franciszka. Źródełko ma podobno właściwości
lecznicze w chorobach oczu, a sama kaplica powstała w XIX wieku. Stąd już tylko krok do
Świętej Katarzyny
(fot.),
do której schodzimy po 6 godzinach od wyjścia z Nowej Słupii. Na uwagę zasługuje tu klasztor sióstr bernardynek oraz XVIII-wieczna
murowana kapliczka, wewnątrz której znajduje się wyryty na ścianie podpis Stefana Żeromskiego (no proszę, wandal ;).
Na skraju puszczy stoi kamień z cytatem z Puszczy Jodłowej Stefana
Żeromskiego: Puszcza jest niczyja - nie moja, ani twoja, ani nasza,
jeno Boża, święta.
Teraz już tylko busem do Kielc, przesiadka na pociąg i po 12,5 godzinach zmęczeni, ale zadowoleni jesteśmy z powrotem w Radomiu.
---------- Wykorzystano przewodnik Góry Świętokrzyskie oraz Sandomierz, Wydawnictwo Pascal 2001. Aktualizacja 16.05.2009 |
|
Kościół w Nowej Słupii
Emeryk
Droga Królewska
Klasztor na Świętym Krzyżu
Gołoborze na Łysicy
Na Łysicy
Kaplica Św. Franciszka
Wszystkie zdjęcia wykonane aparatami Canon PowerShot A85 oraz Panasonic Lumix DMC-FZ300
|